środa, 30 sierpnia 2017

RECENZJA - "Srebrna zatoka" Jojo Moyes

















Lubicie biblioteki?
Ja bardzo. Uwielbiam nieśpiesznie wędrować między regałami, wymieniać się nowinkami z pracującymi w niej paniami i polecać nieco zagubionym czytelnikom swoje ulubione powieści. Uwielbiam natrafiać na nieznane nikomu perełki, odkrywać nowe, intrygujące tytuły i podziwiać tęczę stworzoną z książkowych grzbietów.
Wiecie jednak, co lubię najbardziej?
Odnajdywać zapomniane przez wszystkich powieści popularnych autorów, które mało kto czytał i o których mało kto słyszał; powieści takie jak "Srebrna zatoka" Moyes, które - choć wyglądają niepozornie - okazują się być kawałkiem całkiem przyjemnej lektury. 




W Silver Bay czas płynie innym (i znacznie wolniejszym) rytmem.
W Silver Bay każdy się zna, a życie pozbawione jest większych niespodzianek.
W Silver Bay można zapomnieć o problemach i wypędzić ze swojej głowy wszelkie troski.
W Silver Bay jest idealnie.
A w każdym razie było.
Kiedy w malowniczym australijskim zakątku pojawia się Mike i firma chcąca zbić fortunę na cudach Zatoki, dalsze bezpieczne życie w Silver Bay staje pod znakiem zapytania. W niebezpieczeństwie znajdują się nie tylko mieszkające w niej morskie ssaki, ale i pewna jasnowłosa kobieta, która zrobi wszystko, by ochronić córkę.
Dosłownie wszystko.




Lubię Moyes i lubię jej styl pisania, a w "Srebrnej zatoce" znalazłam wszystko to, czego się spodziewałam i czego po prostu chciałam. To szalenie przyjemna historia z ciekawym wątkiem w tle (bo rzadko mamy okazję czytać o zwyczajach wielorybów czy delfinów, prawda? ;) ), ze świetnie oddanym klimatem nadmorskiej miejscowości i bardzo sympatycznymi bohaterami. Wielokrotnie wspominałam, że uwielbiam tworzonych przez Moyes mężczyzn, a Mike'a, główną męską postać "Srebrnej zatoki", polubiłam w trybie niemal natychmiastowym. Jest współczesną wersją księcia z bajki; przeuroczą, szarmancką i baaaardzo przystojną, i cieszę się, że mogłam poznać całą historię także z jego punktu widzenia. Moyes wykorzystała rodzaj narracji, który najbardziej do mnie przemawia - nie dość, że narrator jest pierwszoosobowy, to mamy ich kilku. Do głosu dochodzi nie tylko Mike, ale też m.in. uciekająca przed przeszłością Liza; tłamszona przez jej nadopiekuńczość córka i Kathleen, legendarna poławiaczka rekinów. Obserwujemy trzy pokolenia kobiet, a każde z nich pełne jest energii i niezłomnego charakteru, każde gotowe jest walczyć o swoje przekonania.
"Srebrna zatoka" to - wbrew pozorom - nie ckliwy romans (choć oczywiście znajdziecie w niej i taki wątek ;) ), a przesympatyczna historia o kolejach losu i tajemnicach, które upychane są na dnie starej szafy. To idealna, niezbyt wymagająca, lektura na lato. Co prawda trochę przewidywalna, ale absolutnie nie odbiera jej to uroku, a nam radości z czytania ;)





Lubicie biblioteki?
Ja bardzo.
Gdyby nie jedna z nich, raczej nieprędko sięgnęłabym po "Srebrną zatokę" Moyes, której na próżno można już szukać w księgarniach i nie przerwałabym złej passy w mym czytelniczym życiu (bo poważnie, ostatnio trafiam na same średniaki :/ ).  Chociaż "Srebrna zatoka" nie jest książką, która zmienia światopogląd i do której wciąż i wciąż chce się wracać, to naprawdę warto ją przeczytać.
Ot, chociażby tylko dla kilku chwil czystego, niczym niezmąconego relaksu ;)










12 komentarzy :

  1. Gdybym szukała równie niezobowiązującego tytułu to dałabym szansę powyższej pozycji, gdyż tak jak pisałaś jest ona dobra w celach czysto relaksacyjnych. Jednak obecnie jestem świeżo po podobnej pozycji i póki co muszę skupić się na bardziej wymagających tytułach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem ;) Może za jakiś czas będziesz miała na nią ochotę ;)

      Usuń
  2. Uwielbiam biblioteki i regularnie z nich korzystam :) A co do książki, to na pewno ją przeczytam, jeśli nadarzy się ku temu okazja :)

    Pozdrawiam!

    czytelniczkaa97.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba obie mamy tą złą passę... :/ Trzeba ją szybko przerwać!

    Jojo, powrócę do ciebie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę zrealizować receptę, którą Ci przesłałam, zła passa minie jak ręką odjął :D

      Usuń
  4. Ja niestety, mam wokół siebie tylko takie biblioteki, w których muszę wklepać tytuł do komputera, spisać numerek, podać go pani bibliotekarce i książki zostaną mi przyniesione. To jest bardzo smutne, bo nigdy nie zastąpi chodzenia między półkami. Jak mówisz, zawsze można znaleźć wtedy jakąś perełkę.

    Jojo Moyes przeczytałam tylko "Zanim się pojawiłeś" i co ja się przy tym napłakałam... Dlatego nie jest mi prędko do kolejnych jej książek. Że autorka ta ma książkę pod tytułem "Srebrna zatoka" słyszę po raz pierwszy.

    Pozdrawiam
    Babskie Czytanki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem idei istnienia takich bibliotek... Poważnie :/
      Możesz czytać śmiało jej inne książki, bo żadna, którą do tej pory przeczytałam, nie była tak wzruszająca jak "Zanim się pojawiłeś" ;)

      Usuń
  5. Ja straciłam zapał do spacerów po bibliotekach. Ciężko mi się zdecydować, a Panie bibliotekarki często sprawiają wrażenie wtajemniczonych mniej ode mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty mówisz 😄
      Może kiedyś znów przekonasz się do bibliotek, kto wie ;)

      Usuń
  6. brzmi naprawdę ciekawie, chociaż z Moyes styczności nie miałam.
    Często jest tak, że te mniej znane pozycje mają moc, naprawdę, czasem to co jest popularne okazuje się przereklamowane, a fajnie trafić na takie perełki :D

    A co do bibliotek - moją lubiłam, tę z mojego rodzinnego miasta, nawet zdarzyło się znaleźć coś fajnego. Tutaj niestety panie bibliotekarki są niezbyt przyjazne a i asortyment raczej marny, więc rzadko bywam.

    Pozdrawiam!
    Cozy universe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! :) Chociaż, jeśli o Moyes chodzi, to baaaaaardzo polecam Ci jej najpopularniejszą powieść - "Zanim się pojawiłeś" ;)

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie